Świątecznie

O świętach krótko napiszę bo i ze świętowaniem mają 
one niestety mało wspólnego ,a dzięki zbiorowej histerii 
w marketach nastrój miłosny ustepuje chęci mordowania.

W patryjalchalnych rodzinach spocona „pani domu”
walczy na froncie kuchennym co by dwanaście potraw było, choć
sama nie wie dlaczego. Stary ogląda Kevina na Polsacie 
a młode drze ryja o laptopa pod choinkę. Dla niej te swięta to
taki trójkącik pod tytułem gary, stary i dzieciary.
 
I to tradycyjne, wręcz kultowe mycie okien, po co?!

Na dworze pogoda gówniana wiec i tak nic pięknego przez nie nie widać

Ja z dumą stwierdzam że nie kupiłem karpia i choinki,na oknach mam rolety 
i mało mnie obchodzi czy po ich osłonięciu będę miał widok Full HD
Generalnie całe te przygotowania do swiąt potrzebne mi są 
jak rybie ręcznik i oficjalnie się na nie wypinam

Może i pierogi z paczki a w barszczu królują emulgatory ale za to
głowa jakaś taka wolna od tego bałaganu i myśli się
jakoś swobodniej, a może nawet w tym szalonym
zwidzie wpadnę do kościoła podumać trochę,tak bez
napinania i egzaltacji,może przeleje troche kasy na jakiś
Caritas czy innego pajacyka, ot wolna głowa…i tego wam życzę

Wera Gratuluje dzieciaka i życze mu jak najwięcej genów mamy.
Iwona gratuluje mieszkania i życzę Ci więcej takich kumpli jak ja;)
Ewko i Rudiku, Tymoteusza indywidualisty,Beatko i Michale,wam już 
niewiele wiecej można życzyć bo wszystko co zajebiste skumulowało się
w szanownym panu Igorze 

Wszystkim wszystkiego najlepszego na melodie last Cristmas od
Rabana,który z całą mocą wypina się na paskudną otoczkę, lecz nie na swięta


Wzruszyłem się.

Wojujący katecheta

Zauważyliście jak modna stała sie ostatnio
krytyka Kościoła i wszystkiego co z nim związane?!
Żeby być trendy wypada w towarzystwie rzucić
jakieś antyklerykalny dowcip lub wyśmiać staruszkę w berecie
zapylającą na nieszpory.

Krytyka zresztą częściowo uzasadniona,a kilku panów
w sutannach podnieconych widokiem ministranta
z pewnością powinno dostać coś wiecej niż tylko klapsa
w swój tłusty klerykalny zadek.

Ostatnio jednak księży zboczeńców z piedestału
zbiły krzyże ,teraz za nie czas sie zabrać i wszystkie pozdejmować!

Zdaje sobie sprawę ze tekst ten zaczyna coraz bardziej przypominać
dzieło zdewociałego katechety ,wyznawcy jedynie słusznej radiostacji, ale
bez obaw...zapewniam was że podczas jesiennej depresji nie zstąpiło
na mnie światełko prawdy ,nie zapalił sie krzak i nie
ukazała mi sie tym bardziej najświętsza panienka ,nic z tych rzeczy, wręcz
przeciwnie. Kolekcja pornografii powiększyła sie dwukrotnie.

Zastanawiam sie jednak o co chodzi z tym zdejmowaniem krzyży ,bo słyszałem
ze takowy może kogoś obrazić.....że co prosze??!!
Obrazić to ja sie mogę jak mnie ktoś w pysk chlaśnie, pies mi
narobi na wycieraczkę albo ktoś obleje mnie piwem.

Słyszałem wczoraj o pewnej inicjatywie licealistów we Wrocławiu.
Ta stroniąca od alkoholu .imprez i swobodnego seksu grupa kochających
przyrodę intelektualistów zgłasza swój postulat aby usunąć ze szkoły
krzyż....bardzo im przeszkadza....biedaczki.
Krzyż ten wiszący złowieszczo w klasie zapewne przeszkadza
tym wolnomyślicielom w lekcjach geografii czy
chemicznych doznaniach z pipetką.

Mi osobiście nie przeszkadza facet na dywaniku dopóki
nie krzyczy "allah akbar" ,nie przeszkadza mi lewitujący mnich
w stanie nirwany, szczerze mówiąc nie przeszkadzałby mi nawet
wiszący na ścianie kołpak samochodowy jeśli ktoś wierzyłby 
w jego zbawienną moc ,ba! nie mam nawet nic przeciwko powieszeniu
na scianie mojej podobizny!

Niech to wszystko wisi sobie jeśli komuś to robi dobrze ,dlatego
też nie mam nic przeciwko krzyżom ,nich sobie wiszą, a jesli juz mówimy
o zdejmowaniu czegokolwiek to mam inne propozycje .Może zaczniemy
od wszechobecnych tandetnych reklam i plastikowego tałatajstwa ,które
pomału zakrywa nam miasto?!

To przeszkadza mi zdecydowanie bardziej.

Złapał babcie,dać mu medal!

To ile było tych pijanych kierowców
w ten weekend?? Trzy tysiące?,cztery?,a może dziesięc?

To bez znaczenia,bo to i tak nieprawda.

Stawiam moje dwa orzechy że tych co siedzieli
za kierownicą w tej przeklętej przez Boga i ludzi
grupie była zaledwie połowa.

Reszta?

Wożnicy,rolkarze,rowerzysci i cała zgraja
przedstawicieli innych niszowych form transportu.

Żeby było weselej do dwóch orzechów dorzucam parówke
że zaledwie tylko paru z tych nieszczęsliwców było
na etapie "aale ossso chozzii",grzechem całej reszty
było wypicie dwóch piw.

Niestety, jakims cudem w naszym kraju do
jednego wora wrzuca sie spoconego kierowce tira,
autobusu,koparki,dziaciaka na skuterze i babcie na rowerze.
Ale zaraz,zaraz,chwila!
Na rower nie trzeba mieć uprawinien tak?!,nie płace za niego
ubiezpieczenia tak?!,nie potrzeba przeglądów tak?!
I co najważniejsze,widzieliście kiedyś osmiolatka kierującego autobusem?...no własnie,a na rowerze jak najbardziej.

Ten kto uważa ze rower i autobus to to samo jest głupi i tyle.


Wspomne jeszcze tylko o rzeczy oczywistej...o fakcie
jakie smiertelne zagrożenie dla swiata powoduje facet
w obcisłych leginsach jadący rowerkiem przez las po 2 piwkach
...faktycznie,matki chowajcie swe dzieci i zacznijcie odmawiać zdrowaśki! 

Natomiast dla policji facet ten jest równie odrazający co kij z kupą
Dla mnie natomiast to kolejny przejaw łapanki na społeczenstwo.
Pan urzędnik powie niedorozwinietemu obywatelowi co jest Be a co jest Git.
Pod pozorem bezpieczeństwa wyciaga sie od ludzi kase,niszczy kariery i 
ogólnie przysmradza.

Idąc dalej tym tropem powinno sie zakazać chodzić a nawet leżeć po wypiciu
paru głębszych

ooj,bo wykracze

Życzenia przez telefon

- łojesssuuuu

......


- eeeech
...

- halo
....

- nie,już nie śpie

...

- przed chwilą.

...

- mamo,..ale mam czas jeszcze..

...

- na piętnastą dopiero,chyba..

...

- tak,mam wyprasowany..

...

- nie,no nie leżał w koncie.,odrazu tam że jak psu z gardła

...

- jest git,mówie Ci.

...

- tak czyste gatki założe...

...

- skarpetki też

...

- nie no jak dziurawe!,nówki mam!,kupiłem
...

- w sklepie z imadłami!!,nie pamiętam gdzie,tam gdzie sie skarpetki kupuje,w tesco chyba

...

- tak takie ładne,do garnituru...

...

- mam bułki i serek jakiś

...

- no ale na miejscu sie najem przeciez..

...

- rosołu nie bedzie..

...

- nie wiem co,moze kapuśniak

...

- a dlaczego mam sie denerwować?!,przeciez to nie ja biore ślub!

...

- oj,nie wiem kiedy,moze kiedyś.

...

- pewnie będą ale same zajete.

...

- dobrze,bede sie uśmiechał..

...

- tak,wypsikam sie,

...

- nie ,nie tym drugim,ten mam do pracy..

...

- no przecież nie porzygam sie ani nic,

...

- mamo,kończe już,

...

- tak tak,oczywiście powiem im,tak tak przekaże,luzz,papa.

   
  Ewo i Marcinie,moja mama także dołącza sie do życzen wszystkiego
  najlepszego na nowej drodze życia.

Szowinistyczna świnia!!!

Kobiety jeżdżą gorzej.
Tak myśle i będe bronił swego zdania jak zakonnik
figurki najświętszej panienki i mam gdzieś głosy
podlizujących sie pseudoekspertów mamroczących
coś o tym że kobiety jeżdzą bezpieczniej...Bzdura!!

Owszem,zdażają sie wyjątki...jakiś czas
temy byłem wieziony do domu przez panią taksówkarke
z taką gracją że dostałem wzwodu i gotów byłem 
sie babeczce oswiadczyć mimo tego że jej 
uroda była dośc niepewna.

Jedna jaskółka wiosny jednak nie czyni.

..."Kobiety jeżdżą bezpieczniej"..to głupie 
zdanie słychać najczęsciej w kontekscie babeczki
za kierownicą,ale czy to aby na pewno prawda hm?

Czy poruszanie sie z prędkoscią 40 km/h
lewym pasem wynika z dbałosci o biezpieczeństwo?!
Otóż nie,wynika raczej ze skrajnej głupoty i ignorancji
a przede wszystkim braku wyobrażni ("na drodze jestem ja,tylko
la la la i moje seicento")

Czy jazda z zaciśnietymi pięsciami na kierownicy i
nosem w szybie to wzór bezpieczeńtwa no drodze?,nie to
po prostu strach ("Jezu!!! i jeszcze ten traktor na moim pasie!
bede musiała go wyprzecić,cholerne traktory!!,na pole niech jedzie!")
a brak reakcji na sygnały od innych kierowców...przykład??
Kobietka jedzie bez włączonych swiateł.....nie ma takiej siły 
aby zareagowała na wasze mrugania,klaksony i inne podpowiedzi...nie i juz!

Statystyki

Kobiety powodują 40% wypadków na drogach
a męzczyżni 60....no cóz,trudno jest spowodować
ciężki wypadek jadąc 40 km na godzine,poza tym trzeba
pamiętać że nasza płec piekna to tylko 30% wszystkich kierujących
i dzieki ci Panie!!!
Jesli te 30% powoduje 40% wypadków to strach pomyśleć
co by było gdyby szanownych pań jeżdziło więcej.

Na koniec chciałem tylko powiedzieć wszystkim paniom
które własnie teraz wyrzucają mnie z kontaktów na naszej klasie
że nie ma powodów do złości,w końcu są i dziedziny,w których
faceci są gorsi...akurat w tej chwili żadna
nie przychodzi mi do głowy...ale z pewnością
jakieś są.

P.S tak,ten post powstał przez kobiete za kółkiem
która jakiś czas temu spowodawała ze sie strasznie spociłem
w miejscach,które myslałem że sie nie pocą.

Jesiennie...

...sie robi pomału,wieczory jakies takie krótkie
a w nocy zawieje przy otwartym oknie.

Czego by nie gadac kończy sie czas zimnego piwka w cieniu.

Na szczeście jesień ma swoje plusy a długie wieczory sprzyjają
zabawom niekoniecznie na swiezym powietrzu...a ciuchy??
..grube swetry zakryją niedoskonałosci tych wszystkich
którzy nie czują sie doskonali,w telewizji pojawią sie nowe 
filmy z Brucami Wiilysami,ćisnieniowcy przestaną ogladać
tvn Meteo a na Rabanblog pojawią sie nowe wpisy.

tak więc "do napisania",już wkrótce.

Bardzo żałuje że ja tego nie wymysliłem

Dyplomacja- Sztuka dyplomacji polega na tym aby w taki sposób powiedzieć komuś "spierdalaj" aby ten poczuł podniecenie na myśl zbliżającej sie podrózy.

Wez gotówke,relanium,termos,kanapki i w droge; czyli krótko o drogach

Oglądaliście kiedyś program na TVN-ie pt "Uwaga Pirat"?
Tym co nie widzieli powiem że jest to program
o panach policjantach,którzy z wielką radością rozdają
mandaty 500 złotowe niesfornym kierowcą okraszając je
przy okazju niezwykle zabawnymi komentarzami
w stylu.."15 karnych punkcików i 500 złoty mniej w potfeliku hye hye hye"

Kiedy już przestałem sie zanosic spazmatycznym smiechem
z powodu tego wysublimowanego poczucia humoru
panów policjantów usłyszałem żenującego pana
narratora który mówił coś o tym żeby jeżdzić zgodnie
z przepisami i że np a takich Niemczech
to ludzie jeżdzą spokojnie i przepisowo.

Owszem jeżdzą

Na drogach lokalnych...bo gdy były żołnierz wermachtu
ma chęc pojechać na drugi kraniec swojej rzeszy
wsiada po prostu na jedną z biliona autostrad i po 15 minutach juz tam jest.

Gdzie wiec ma sie spieszyć skoro wie ze wszędzie zdązy?!
Kiedy nasz niemiecki przyjaciel jedzie tylko do pobliskiego
burdeliku z młodymi słowiankami zjeżdza sobie z autostrady na
droge lokalną i jedzie wolno i spokojnie podśpiewując pod nosem
"...Deutschland deutschland uber alles.."...Luzik

My mamy tylko drogi lokalne,

Odcinek 300 kilometrów przejeżdzamy w tydzień,a jadąc
70 kilometrów za ciężarówką z gnojem odchodzi chęc na młode słowianki i
podśpiewywanie....własciwie odchodzi ochota na cokolwiek.

Oczywiście zdażają sie kamikaze o inteligencji
Bielinka kapustnika wyprzedzający "na czwartego" swoimi poskładanymi z tektury 
Golfami.
Jednak cała reszta kierowców to po prostu normalni ludzie,
którzy chcą dotrzec na miejsce zanim ciuchy,które mają
na sobie wyjdą z mody a ich własne dzieci przestaną ich poznawać.

Sztuka polega na tym aby to sie udało bez 15 karnych punkcików
i 500 złoty mniej w portfeliku hye hye hye.

No Prosze!

Kolega sie popisał,aż chciałoby
sie rzucić tekst jak podczas kiepskiego
podrywu że .."wiele nas łączy..",ale następnym
etapem jest zazwyczaj romantyczne
patrzenie sobie w oczy,wiec daruje sobie pochwały i powiem
tylko że moje lęki poczuły
sie znacznie lepiej na wieśc że nie są same.

Choć z drugiej strony....

..to moglibyśmy być parą,

Sexu by z tego nie było...ale byłoby sie z kim wódki napić!

wiec

...co robisz jutro wieczorem hmm???

Podczas gdy RABAN zbiera materiały ja sie wpiszę.....gościnnie...seńior DaDroblog

ŻYCIOWA SRACZKA 
  
  
Pewne jest ,iż nie będę w stanie powielić stylu Mistrza , pewne jest że nie potrafię jeszcze puentować  otaczającego mnie świata w tak dowcipny lub doustny sposób jak On , ale nie mam wcale takiego zamiaru. Nie chcę być podróbką tej barwnej postaci – więc nawet się nie staram. Może mój wpis uprzednio starannie wymoderowany przez właściciela tej internetowej perełki (jaką jest ten blog) , stanie się łyżeczką dziegciu w tej miodnej beczułce? , a może po prostu przejdzie bez echa niezauważony zupełnie  jak nowe imię syna Marcina Hakiela… Skoro jesteśmy już przy temacie potomków - ostatnimi czasy zaobserwować można  prawdziwy wysyp w tej materii , znajomi mnożą się na potęgę co bardzo mnie cieszy, jednakże zatrważa mnie fakt iż mnie samemu na potomka idzie, z błogością na gębie przypominającej raczej w moim wydaniu ostre porażenie mięsni twarzy niż duchową rozkosz , głaszczę po brzuchach ciężarówki wszelakiej maści, świeżo wyklute larwy które dostane w swe paralityczne łapska sprawiają że nie oddycham by tylko nie popsuć  rzeczonego smroda. Bardziej podobają mi się juz interaktywne pierdziele , które już pełzają, raczkują i jedzą wszystko, od ziemi przez trawę a na zabawkach skończywszy. Pełen obaw i wątpliwości  patrzę w przyszłość, wiedząc że czeka mnie zmierzenie się z największą moją życiową sraczką*. Stopniowo w swej jaźni przesuwam granice po przekroczeniu której w swym mniemaniu będę dorosły. Dorosłego definiuję jako nudnego , zmęczonego życiem stetryczałego nyrola. Pierwsza granicą po przekroczeniu której totalnie nic się nie zmieniło, był moment w którym postanowiłem się oświadczyć – poszło jak po masełku , pominę małe epizodki w których byłem lekko nakłaniany do tego czynu – och niby żartem, w eter,  z babcinych ust, szły retoryczne pytania w klimacie KIEDY ,które bardziej mnie bawiły niźli irytowały. Pierwszy bastion mej męskiej niezależności padł przeze mnie nieopłakany. Oddany bez jednego strzału, otworzył drogę prosto do rudiczkowej twierdzy, która też niedługo padnie, kapitulacja nastąpi pewnego wrześniowego popołudnia , podczas oficjalnego przyjęcia na którym świadkowie i goście w smutku i żalu zagłuszać będą swą i mą rozpacz głośnymi śpiewami ,litrami trunków i megakaloriami pyszności. Po tym, do zdobycia zostanie już tylko rudiczkowe miasto. Miasto pełne wolnych i beztroskich uliczek , tętniących  życiem targów próżności  i leniwie majaczących na horyzoncie, strzelistych wież męskiego egoizmu. Wywieszę wtedy białą flagę. Wraz z przyjaciółmi , podczas palenia cygar, euforycznej radości  oraz poklepywania mych ramion zdam sobie sprawę że ostatnia wytyczona przeze mnie granica padła. Mój gród zapewne zniszczy mała, pomarszczona , osmarkana i wiecznie głodna kopia mnie samego, zwana dalej potomkiem albo jak kto woli największą życiową sraczką* do której dążę z uporem maniaka…   
  
  

*sraczka-określenie autora definiujące paniczny i paraliżujący lęk  

AUTOR:  DaDroblog

Hot Dog z musztardą

Uciekam

Uciekam nadrabiać zaległości.

Każdego dnia coraz bardziej
zdaję sobie sprawe że mam sporo do nadrobienia.
Człowiekowi co chwila wydaje sie ze
osiągnął juz ostateczne stadium rozwoju
intelektualnego,wyrobił sobie
gruntownie poglady na kwestie
dobra i zła,wielkości damskiego biustu i tego
gdzie znika druga skarpetka po praniu...(osobiście
skłaniam sie w kierunku teorii zagięcia
czasoprzestrzennego i swiatów równoległych).

Jednak co mi po tej pewności siebie i swiętym
przekonaniu o swojej wszechwiedzy gdy raz po razie
życie weryfikuje moje poglądy i burzy ustalony porządek.
Oczywiście nie wszystko sie zmienia....pewne rzeczy
pozostają niezmienne.
Nadal uważam że idealne kobiece piersi to
takie "do rączki" a pies sąsiada to głupie,
szczekająco-wyjące,srające pokątnie włochate coś.
Nadal sądze że ekolodzy,nawiedzeni terroryści
od "zdrowej" żywności,hiphopowcy,Kaczyńscy to idioci,
a rozwój naszej cywilizacji i prawo samostanowienia
pozwala nam na życie według własnych reguł,niekoniecznie
dietetycznie najzdrowszych i politycznie poprawnych.

Jako użytkownik przecietnego mózgu o słabo
pofałdowanej strukturze postanowiłem dać sobie i jemu
czas na bardziej wnikliwe zbieranie informacji
o treściach których nie rozumiem.
Tylko że tym razem o sensowne wnioski bedzie bardzo trudno.
po prostu...nie ogarniam.

O ile można wytłumaczyć w prosty sposób działania
ekologów i polityków....po prostu to idioci.

Można tez zrozumieć zdziwioną mine panienki w biurze
podrózy na widok singla...to wina wszechobecnej
prokreacyjno rodzinnej propagandy.

W końcu można wytłumaczyć psa sąsiada,który głośno
wyje,szczeka i biega jakby mu ktoś posmarował tyłek musztardą...
....widocznie sąsiad posmarował mu tyłek musztardą.

O ile potrafie w jak zwyle błyskotliwy i zabawny sposób
wiele rzeczy wyjaśnić to niestety wiecej mam pytań niż odpowiedzi.

Dlaczego facet który potrafi w klapkach wejsc na K2,nie potrafi
wspiąć sie na wysokośc bycia mężczyzną kiedy trzeba dla swojej kobietki?

Dlaczego koleś,który w wieku 40 lat traci robote,dostaje
50 tys odszkodowania i bezpłatne szkolenia drze ryja,pali opony
i robi zadyme bo "czuje sie oszukany" zamiast po prostu
poszukać innej pracy?

Dlaczego mój przyjaciel,człowiek błyskotliwy 
tak że mu czasami zazdroszcze,facet o wielu talentach
woli popadać w depresje niż zmienić robote,w której
jest rąbany w dupsko za marne grosze a której nienawidzi?

Dlaczego kumpel,uparty jak Kozioł wmówił sobie że
w Wielkiej Brytanii "sie dorobi" i mając tą iluzoryczną wizje 
panicznie boi sie wrócić do kraju gdzie z pewnością radziłby
sobie lepiej.

Dlaczego w końcu Ja mam często taki wkurzający charakter
i jak to sie dzieje że są jeszcze tacy,którzy chcą ze mna gadać,
choć oczywiście po publikacji tego posta i to może ulec zmianie;)

Kończe ten nudnawo-przydługawy tekst jednoczescie kończąc Bloga.
Jeśli mnie kiedyś olśni to dam zapewne znać,a tymczasem
można zwijać ołtarzyki z moją podobizną,zgasić swieczki i 
otrzepać kolana.
lato za oknem,wypada pokazać sie swiatu w gatkach,tak wiec
życze wszystkim wielu gorących doświadczeń seksualnych,emocjonalnych
i kulinarnych.

Żegnam

mam ochote na hot doga........z musztardą


Kilka lat temu miałbym z siebie niezły ubaw

Jezus Maria! matko jedyna pasuje mi krawat!!!
Koszula i marynarka też.

Przez Garniturowe manewry poczułem sie 
strasznie dorosły...na tyle że jak rasowy
kretyn dyrektorskim tonem darłem sie na 
jakiegoś kolesia w pracy,którego
zasadniczo mało znam,tak generalnie 
to wogóle go nie znam i nie wiem kim jest,
mam nadzieje że nikim ważnym.

Zresztą to nie wszystko,ostatnio nawet 
jakoś regularniej sprzątam,zmywam,piorę i wogóle
zachowuje sie absurdalnie i w sposob zastanawiający
mnie samego.
Gdyby mnie teraz zobaczył mój młodszy Ja to 
padłby ze smiechu.

Kryzys wieku średniego?....eeee chyba nie,
w końcu nie sikam częsciej niż kiedyś i nie obśliniam
szyby gdy moja niepełnoletnia emo-sąsiadka przechadza
sie za oknem ze swoim "koffanym piesiem".

Zresztą 30-stka to nie wiek średni...raczej wieczek,wiec
to co mnie napada to najwyżej kryzysik wieczku średniawego.

I co bedzie dalej???
Kompleksiki?,prężenie klatuni przed dziewczynkami??
Sportowy samochodzik i ciągłe marudzonko pod noskiem??
O cholercia!!!

Wycieczka

Już w poniedziałek zacząłem propagandową
akcję zakrojoną na szeroką skalę dotyczącą
mojej sobotniej absencji w pracy.

Po napisaniu czternasto stronicowego podania
okraszonego zwrotami..."prosze".., .."błagam"... a nawet
..."bede donosił na kolegów...",dostałem odpowiedż
pozytywną z samej centrali,byłem tak szczęsliwy
że nawet nie czułem bólu zdartych kolan
i mrowienia w dłoniach.

Załatwiłem sobie w sobote wolne! ha!
Moge zacząc przygotowania do krótkiego wyjazdu
z kobietami o urodzie telewizyjnej i kolegą urody
raczej radiowej.

Pomysł padł by pojechać do Miedzyrzecza.
Ponoć dużo tam lasów,bunkrów i jezior czyli pieknie.
Zaopatrzyłem sie w mapy,przewodniki,nauczyłem 
sie na pamiec historii tego rejonu
od roku 1467.
Aby zabłysnąć przed dziewczynami surwiwalowym zacięciem
nauczyłem sie rozpalać ogień w 0,327 sekundy,jeść mech i określać
wiek sarenki po zapachu jej kupy.

Wizja organoleptycznego obcowania z naturą rozpełzła mi 
po głowie....Echhhhhhh...Ja...Las....mech ...dzikie bobry,
brakowało tylko narracji Krystyny Czubówny.

Podniecony całym tym przedsięwzięciem koło
środy zacząłem pakować torby,oglądając na Discovery
faceta który aby przeżyć w dżungli je swoje sznurowadła.
W myślach widziałem sie jak błyszcze przed resztą
ekipy polując na jakiegoś susła.

Niestety

Wyjazd oczywiście odwołali.

Zostałem sam z tą cała wiedzą jak ten durny
a do tego zgodnie z umową od poniedziałku zaczynam donosić
na kolegów z pracy.
Magda!!! Jak mogłaś!!

P.S jakby ktoś chciał sprawdzić wiek swojego pupila to zapraszam.

Koguty na ulicach.

Sobotnia noc,ot kolejna,upojna
nocka dla klubowiczów.I fajnie,w końcu
po tygodniowej styczności z ludzmi
z którymi styczności miec nie chcemy nie ma
nic lepszego niż wspólne radosne sobotnie wymioty
wraz z przyjaciółmi.
Mnie zresztą także napadła chęc pokazania sie swiatu
i poddaniu sie refluksowi żołądka więc przyczepiony
do znajomych,którzy za niewielkie pieniądze
zgodzili sie żebym z nimi poszedł ruszyłem w miasto.

Klub,alkohol,szukanie aparatu a w końcu
czuły dotyk ochroniarza który z zapałem tom toma
doskonale nawigował mnie na wyjsciowe drzwi.
I tu zaskoczenie.
Razem z kolegą,który także doswiadczył czułosci
faceta z ochrony odkryliśmy że ulice i chodniki
są pełne nie ludzi.........lecz drobiu.

Konkretnie kogutów.

Kilka pierwszych spotkaliśmy gdy dziobali
sie na chodniku,dwóch dziobało,jeden leżał.
Więcej ptactwa spotkaliśmy przy paśniku a w myśl
zasady kogut głodny,kogut zły obserwowaliśmy wzmozone
pobudzenie czekających w kolejce egzemplarzy.
Razem z kolegą wykonywaliśmy manewry
obronne w formie napinania sie do granic
pierdnięcia,lub defensywnego wpatrywania sie w swoje obuwie.
Zapewne uchroniło nas to przed agresywnym drobiem,zresztą
ochote do walki przejawialismy raczej mizerną bo z głodu
swędziały nas już zęby.

Zjedliśmy po zapiekance z mięsem drobiowym

Były pyszne.

Przepraszam,mam coś na twarzy?!

Nie wierze w te wszystkie ckliwe bzdety
o miłości na wiosne a delikatne i subtelne
nocne śpiewy bezpańskich kotów na
pobliskim śmietniku o niczym jeszcze nie świadczą.

Zresztą po co psuć sobie najpiękniejszą
porę roku własnym ubezwłasnowolnieniem??!!
Po za tym żaden z moich 1908 związków (skreślić 19)
nie zaczynał sie wiosną,owszem...latem ..w porze
stawiania namiotów,nie tylko tych campingowych.
Jesienią,gdy wieczory są juz tak długie
że nie wypada spędzać ich wyłącznie na masturbacji,ale wiosną?!
Nigdy!!

Zresztą nie wierze w żadną wiosenną chemie,i nie zmieni
tego nawet ta piękna dziewczyna o fantastycznym uśmiechu
przypatrująca mi sie dzisiaj w sklepie...najwyrażniej miałem coś na twarzy.

Z cyklu rzeczy genialne...

...animacja z dubbingiem Bartoszewskiego,enjoy;)

http://www.vimeo.com/2738754

Ale oni tak smiesznie gadają!!!

Jest taki kraj na południu z którego
lubimy sie smiać a powód zawsze mamy ten sam
..."oni tak smiesznie gadają..",musimy jednak
wiedzieć ze to działa także w drugą
strone i że statystycznego Czecha kilka
zdań po polsku może doprowadzić do skrętu kiszek.

Tak wiec jesteśmy kwita,mamy śmieszne języki
no i fajnie.
Jednak na tym niestety podobieństwa sie kończą,no może 
poza stadami pięknych kobiet które u nich i u nas
chodzą samopas.

Piwo

Czesi w przeciwieństwie do Polaków szanują
swoją tradycje warzenia piwa i gdy u nas
przez ostatnie kilkadziesiąt lat upadała tradycja
piwowarska w Czechach pije sie teraz doskonałego Budweisera 
i zgarnia z tego rynku miliony euro.
Tymczasem u nas rządzą 3 wielkie międzynarodowe
koncerny sprzedające gazowany napój piwnopodobny,który
ma z piwem tyle wspólnego co ja z morświnem.

Sport

Każdy kto choć raz w życiu widział
jak grają reprentacje obydwu państw w piłke
nożną,Hokej,i zapewne także w bierki wiedzą
że dalsze komentarze są zbędne.
Dodam jeszcze tylko że Czesi mają przynajmniej
jeden tor wyścigowy klasy światowej w Brnie,na 
którym cyklicznie odbywają sie mistrzostwa Moto GP,
u nas mamy zarośniety Tor Poznań,na którym cyklicznie z okazji 
giełdy sprzedawane są kiełbaski,a co niektórzy
młodzi gniewni rodacy Kubicy testują swoje
sprowadzone 15 letnie Golfy i inne cacka.

Samochody

W czasie gdy ostatni Polonez zszedł
z taśmy produkcyjnej jakies 6 lat temu
pod staropolską nazwą Daewoo a teraz rdzewieje
gdzieś w krzakach osrywany przez ptaki to czeska 
Skoda ma sie dobrze,Czesi zadbali o to żeby ich 
marka przetrwała a na ulicach europy
śmigają czesko-niemieckie Skodziny.
Swoją drogą nawet pogardzani przez
nas Rumuni potrafili dogadać sie z Francuzami
i sprzedali już 2 miliardy swojej Dacii,my natomiast
sprzedaliśmy swoje zakłady firmie produkującej
łady i Moskwicze,dzięki temu pod nazwą FSO
nie wyprodukowaliśmy nawet gównianej hulajnogi,w sumie
może i dobrze,FSO-Moskwicz nie brzmi zbyt światowo
..........."Hey Honey! take a ride on my new FSO-Moskwicz!!
Zresztą i tak za bardzo nie mamy po czym jeżdzić 
bo w przeciwieństwie do Czech u nas nie ma autostrad.

Praga

Kto był ten wie.
Kto nie był niech wsiada w Skode i jedzie.
W Polsce kogo nie spytać zachwyca sie Krakowem,tymczasem
przy Czeskiej stolicy Kraków przypomina Radom a Warszawa
najwyżej Pułtusk.
Jednak i tak najfajniejsze w tej Pradze jest to że oni
tam tak śmiesznie gadają.

Może ktoś mi odpowie?!

Kalesony w szufladzie,dni nie kończą sie
już po paru minutach a hormony szaleją na 
widok Kozy....tak...przyszła wiosna!
Słyszałem ze co niektórzy zwineli swe ołtarzyki
z moją podobizną,czyżby nie za wcześnie?

Wiosna to podobno taki czas ,w którym
nasza głowa pracuje najsprawniej,wszystko
o inteligencji wyższej niż gwóżdż poszerza
swoje horyzonty.
Żuczki Gnojarze debatują nad swoim gównianym
losem a wołki zbożowe próbują wyliczyć liczbę "PI"
Nie inaczej jest ze mną,jednak zamiast podanych na tacy
gotowych odpowiedzi rodzi mi sie w głowie
coraz więcej pytań.
Zamiast wciągać wiedze jak gąsior kluski
i zagłębiać w tajemnice wszechswiata miotam sie bezproduktywnie.

Każdego dnia pojawiają sie nowe pytania 
bez odpowiedzi,zaczynając od tych tragicznych,o sens
wprowadzania co miesiac żałoby narodowej.
Mam lepszy pomysł. 
Ubierzmy sie wszyscy na czarno,odwołajmy wszystkie
mozliwe imprezy i zanośmy sie głośnym szlochaniem
cały rok,bedzie sprawiedliwiej,przynajmniej
dla tych setek tysiecy umierających mniej spektakularnie.

I tak gdy zgodnie z prezydenckim nakazem zanosiłem sie
rzewnym płaczem znienacka zaatakowało mnie 
kolejne pytanie bez odpowiedzi.Spotkałem znajomą,osobe
o cechach wybitnych w każdej dziedzinie.
Dziewczyna która ma w sobie taki jakiś błysk
że aż sie chce dla niej przeskoczyć przez płot
jakiegoś ogródka i nazrywać jakiegoś agrestu
czy innych gruszek.
Jak to sie dzieje że
kobieta która potrafi wyleczyć zaburzenia
prostaty jednym spojrzeniem nie może jakoś 
ostatnio trafić na kompatybilnego faceta.

Ale to nie wszystko, pytań jest dużo wiecej.
Nie rozumiem skąd w ostatnich czasach wszechobecna
obsesja na punkcie dzieci,124 rodzaje pieluch z czego połowa
gra melodyjki a druga połowa zamienia kupe w baton.
Kremy,szampony,kolekcje antydepresyjnych ubrań
których wzór został opracowany przez psychologów z NASA,wózki
z klimą,witaminki,jogurciki i soczki bez których
dziecko zapewne natychmiast umrze lub w najlepszym
wypadku bedzie podobne do Gosiewskiego,1500 rodzajów kasków
i ochraniaczy,na głowe,łokcie,kolana,pięty i tyłki.
Rodzic pozwalający swojemu dzieciakowi pobiegać bez
kasku,kremu z filtrem i ubezpieczenia na trawie traktowany 
jest conajmniej jak zwyrodnialec.

W takim razie może ktoś odpowie mi na
pytanie jakim cudem udało nam sie dociągnąć
do trzydziestki???
Jakim cudem nie pozabijaliśmy sie jeżdząc na rozklekotanych
składakach bez kasków srając w zwykłe tetrowe pieluchy i jedząc 
tony oranżady w proszku.
Wygląda na to że mieliśmy cholerne szczęscie że nas szlag nie trafił
lub z powodu braku actimela nie plujemy teraz krwią.
Smacznego i Dobranoc

P.S.Gdyby ktoś z was mądrale znał odpowiedzi to dajcie znać.

Tradycyjne comiesięczne przeprosiny.

Chciałbym ze swojej strony szczerze przeprosić.

Przepraszam dietetyków za to że zjadłem w tym
miesiącu trzy hamburgery.

Przepraszam kasjerke w TESCO że byłem niemiły.

Przepraszam sąsiadke za hałas w nocy.

Przepraszam kolege z Angli że sie mało odzywam.

Przepraszam nieznajomego faceta że go ochlapałem
jak szedł sobie chodnikiem.

Przepraszam rodziców że nadal nie zrobiłem wnuka.

Przepraszam mame że planuję sobie kupić motocykl

Przepraszam kwiatka na parapecie że go nie podlewałem
i mu sie uschło troche.

Przepraszam polskich rolników że jadłem zagraniczne
owoce zamiast słodkiego polskiego buraka.

Zbiorowe przeprosiny dla ekologów:
za słabą oszczędnośc w temacie prądu,wody,ogrzewania i 
niesegregowanie smieci.

Przepraszam panów Kaczyńskich ze myslałem wielokrotnie
o tym że to idioci.

Przepraszam członków partii PIS że myslałem wielokrotnie
o tym że to idioci.

Przepraszam żula pod sklepem że mu nic nie dałem
bo nie miałem drobnych.

Przepraszam znajomą że nie mam silnej depresji jak
ona i że nie chce sie chlastać.

Przepraszam że nie demonstrowałem ostatnio na rzecz
wolnego Tybetu,zakończeniu wojen,równouprawnienia
kogokolwiek i ochrony klimatu.

W końcu chciałem przeprosić kolege że 
nie podoba mi sie set Shy fx który mi podesłał.

Jesli ktos nie czuje sie jeszcze przeproszony to
z góry przepraszam i prosze o kontakt.

Następne przeprosiny tradycyjnie za miesiąc.
  pozdrawiam,dziekuje i przepraszam.

Animal lovers

Nie przepadam za zwierzętami,one
zresztą za mną też,najwyrażniej
niechęć działa w obydwie strony.
Nie lubie zwierząt przede wszystkim dlatego
ze są kompletnie nieprzewidywalne i po prostu
głupie.Juz widze jak jakiś miłosnik zwierzyny
wcinający na codzien kotlety sojowe i trawe
powie że zwierzęta są w wielu
kwestiach mądrzejsze od nas a jego pies
pimpek to chodząca inteligencja
bo zna 245 komend,nie robi siusiu na dywan
i nie zrywa dermy z krzeseł,jeśli
jednak podniesienie łapy ma być wyznacznikiem
inteligencjii to Kononowicza możemy
uznać za geniusza.

Zwierzęta są głupie i tyle,nie pamiętam 
żeby jakis koń zbudował napęd fotonowy
a wołek zbożowy pisał poezję,a propos koni,
podobno swietnie smakują w ostrym sosie chili.

Zdaję sobie sprawe że jestem otoczony
zewsząd przez tak zwanych
miłośników zwierząt,nie trudno
mi to dostrzec wdeptując w kupy pozostawione
przez te bystrzaki podające łape na tysiąc
sposobów ale walące kloca na srodku chodnika.
Najwyrażniej miłość do zwierząt nie idzie
w parze z uczuciem do tego co po sobie
pozostawiaja,a zresztą dobrze mu tak!!!.niech
ten antyzwierzęcy dziwak w to wdepnie,niech ma kare!!!

Miłośc do zwierząt przybiera czasami
formy ekstremalne,na przykład mój sąsiad mieszkający
razem ze swoim bernardynem wielkim jak słoń w kawalerce
wielkości Toi Toia.

Pies zapewne bardzo szczęśliwy z faktu że mieszka w Toi Toiu
z wielką miłościa do swojego pana namiętnie szczeka,moje
uczucia do jego pana są zgoła odmienne.
Wygląda na to że żyje na swiecie gdzie ludzie
przepełnieni są miłością..niestety tylko do
zwierząt bo do siebie raczej nie.

Nie czytajcie tego,to strata czasu...

Wielka pustka,niemoc intelektu,
zero,null,nicht,brak
jakichkolwiek przemyśleń
i opinii na choćby nie wiem
jak bardzo ciekawy temat.
Zerowe zainteresowanie światem,
brak nawet mikroskopijnego wniosku,
Marazm żeby nie powiedzieć dekadencja
czy nawet degrengolada.
Tępota i ogłupienie,żadnych
podniet intelektualnych nie 
wspominająć o uniesieniach duchowych.
Po prostu jedna wielka mentalna kicha,to
własnie stan w którym obecnie sie
znajduje,dla tego tak jak napisałem
na górze czytanie tego tekstu
jest czystą stratą czasu bo 
aktualnie nie mam kompletnie 
nic do powiedzenia :)

Urodziny ver. 3.0

Z rozdziawioną gębą patrze na kalendarz
i nie moge uwierzyć w to co wszystkie
znaki na niebie i ziemi pokazują a co
moja łysiejąca głowa zdaje sie potwierdzać.
Nadchodzi Trzydziestka...i nie mam na mysli
zgrabnej babeczki,za tydzien z hakiem stukną
mi 30-ste urodziny.

Wiem że każdy,nawet osoba z zezem rozbieżnym 
i kataraktą stwierdzi patrząc na moją twarz o dośc
radiowej urodzie że trzydziecha należy
mi sie jak psu zupa.
Jednak ja jakoś nie skacze z radości,swoją
drogą nie skakałbym nawet gdybym był radosny..
...coś mnie ostatnio w krzyżach łupie.

Tak czy inaczej będą to pierwsze urodziny,
które z radoscią zignoruje udając że nic sie nie dzieje
a jeśli ktos bedzie na tyle bezczelny żeby
złożyć mi życzenia to z miną primadonny 
obraże sie a pózniej go opluje.

Rodzi sie pytanie,dlaczego tak sie podniecam,w końcu
minął zaledwie rok od 29-tych urodzin które
swiętowałem tradycyjnie hucznie po staropolsku
budząc sie nad ranem z potwornym kacem w parku miejskim
ubrany w damskie ciuszki.
Co takiego odróżnia te urodziny od tych poprzednich
do tego stopnia że zamiast intensywnego szukania
punktu G oraz H,I,j a także 'Y" u bliżej nieznanej
kobietki na akloholwej imprezie będe oglądał
przegląd niezależnego kina mozambijskiego na TVP kultura.

Otóż wszystko to przez niepokojącą cyfre 3.trójka
pojawiająca sie nagle dla dwudziestoparolatka
jest jak walnięcie pioruna,jak reklama PIs-u
czy w końcu jak zamiana 5 letniego BMW na nową Dacie Logan.
jednym słowem katastrofa.
Oczywiście zdaję sobie sprawe że pojawienie sie
w dziesiecioletniej perspektywie "czwórki"
bedzie jeszcze bardziej traumatyczne,jednak będe
sie tym przejmował gdy nadejdzie pora.

Z Okazji zbliżającej sie trzydziestki moi wspaniali
rodzice zwiększyli intensywnośc swoich domagań
w temacie wnuka,ja natomiast też jakoś wybitnie sie przed tym nie 
bronie natomiast swoje zdolności prokreacyjne
traktuje raczej hobbistycznie nie szukając
małżonki gotującej dla mnie krupnik.

Zaryzykuje stwierdzenie że chyba wiem co jest 
odpowiedzialne za ataki
ciężarnych koleżanek i lamentujących niedoszłych dziadków.po
prostu przestajemy być dwudziestoparolatkami.Bo tak
naprawde nie ma znaczenia czy mamy lat 21 i na studenckiej
imprezie wymiotujemy na kolegów czy w wieku 29-ciu
lat ozdobieni w krawat zapylamy do roboty.
Nikt sie nie czepia bo cały czas mamy te dwadzieścia pare
a i nam wydaje sie że mimo upływu lat imprezowe wymioty działy
sie wczoraj.

Po trzydziestce zaczyna sie inna bajka,ciepłe
kapcie,Kiepscy na polsacie i gorący krupnik..
...jest tylko jeden problem,nie przepadam za krupnikiem
a i Kiepscy mnie nie kręcą...jedynie w temacie hobbistycznej
prokreacji jestem za.

Ok,a teraz poważnie

Onet albo WP,nie pamietam dokładnie
w każdym razie na którymś z tych
portali przeczytałem ostatnio artykuł 
o Profesorze Bartoszewskima w szczególności
o jego działaniach odnośnie niejakiej
pani Steinbach,która po jakims silnym ataku
lub po pęknięciu żyłki 
w główce twierdzi że tak naprawde
to Polacy zrobili Niemcom Blitzkrieg.

Artykuł ciekawy,usiany krwistymi i dosadnymi
cytatami Bartoszewskiego.
Do teraz zastanawiam sie co za cholera
podkusiła mnie żeby zerknąc na "komentarze"
Zdębiałem!
Autentycznie poczułem jakby mnie
ktoś walnął kijem w pysk.
Otrzymałem niesamowicie wielką porcje
głupoty,ignorancji i zadufania,nie mam
na mysli głupkowatych komentarzy gimnazjalistów
ale bande psaudointeligentów bełkoczączych
coś o tym że "ten pan to żaden profesor
tylko zwykły cieć bez matury,zdrajca i karierowicz"

Jesteśmy fenomenem na skalę swiatową,jako jedyny chyba 
naród potrafimy tak bardzo srać w swoje gniazdo
mając swoich bohaterów za nic.
Kilku z mądrali wdało sie ze mną w dyskusje,która
niestety szybko (z moją pomocą) przerodziła sie
w głupią pyskówke.
Jak sie póżniej okazało,jeden z kolesi prowadzi
jakis pro PISowski blog,rozmowe a raczej
kłotnie musiałem zakończyć żeby nie pobić monitora.

Żyjemy w dziwnym kraju gdzie 20...30-sto-latkowie
znający po pięć języków z dyplomem filologii
wychowani w wolnym kraju wypowiadaja sie jako eksperci
o człowieku któremu mogliby ewentualnie czyścić buty.
Nie są w stanie pojąc że Bartoszewski nie ma tytułu
naukowego bo po napisaniu magisterki poszedł
na 5 lat do pierdla,bo sprzeciwiał sie totalitaryzmowi.

Ludzie tego typu mają mentalnośc której nie pojmuje
Wzruszeniem ramion podsumowują czyny bohaterskie tak wielkie
że sami zapewne dostaliby sraczki ze strachu.
Armia Krajowa???...Phi!!!...Powstanie Warszawskie?..Phi!!
Obóz Koncentracyjny i lata w wiezięniu??...Phi!!!
To jest własnie wrażliwość tych samych ludzi co 
mówiąc o komorach gazowych dodają wcześniej "rzekome"

Nigdy nie uważałem sie za wielkiego patryjotę.
Nie kręcą mnie symbole,jakieś flagi i nie 
sikam z podniecenia gdy kibole spiewają hymn.
Ale takich ćwoków z wielką chęcią
lałbym w morde,o tak!
Profesor Bartoszewski machnąłby pewnie 
na nich ręką....ja nie jestem aż taki dobry.

Tak,tak...czuję świerki..

Ból i agonia

Wyobrażcie sobie najgorszą z
możliwych zaraze niszczącą organizm
w zastraszającym tempie.

Chorobową kumulacje,schumachera
wsród dolegliwości,chorobę
przy której wirus eboli do spółki
z tyfusem atakujący głodujące
afrykańskie dzieci cierpiące 
na swierzb w miejscach gdzie 
nie mogą sie podrapać jest niczym
lekka czkawka.

Wyobrażcie sobie ból fizyczny
przy którym kręcenie sredniowiecznym
kołem jest jak masaż osiemnastoletniej
apetycznej tajki...no dobra..
siedemnastoletniej.

Moje marzenia,plany...kiedyś
ambitne i górnolotne dziś są
trywialne i równie ambitne
co plany żuczka gnojarza
turlającego kupe.

Całe to nieszczęscie przytrafiło
sie własnie mnie,zaraza wielka jak
Pudzian.
Walcze z nią jak Dawid z Goliatem
tyle że ja przegrywam.
Przez cięzką chorobe moje
życie towarzyskie legło w gruzach.
Przyjaciele mnie opuścili a ja
coraz częsciej mysle o śmierci.

Zaszyłem sie w domu,postanowiłem
nie pokazywac sie swiatu.
Przynajmniej nikt nie 
musi oglądać udręczonego przez
chorobe człowieka i jego cierpienie.

Pozostało mi tylko jedno marzenie

Może przejdzie mi kiedyś to cholerne przeziębienie.

Luty

Nuda i marazm...nic sie nie dzieje,
jak w polskim filmie.
Pore roku mamy fatalną,miesiąc wybitnie
nieszczególny.Sylwestrowe pląsy
juz tak daleko za nami i generalnie
zapomnieliśmy już gdzie i z kim bylismy,z kolei
szans na następne swięto,względnie impreze nie
widać a jesteśmy już tak spragnieni zabawy
że lubieżnie i z zazdrością spoglądamy
na dzikie harce staruszków z pobliskiego,
osiedlowego domu seniora,rozważając wkręcenie
sie na impreze jako wnuk Mieczysława Foga.
Kluby w mieście też nie rozpieszczają repertuarem,
w kinach same gnioty z Vin Dieslem a jedyne
słonce które ostatnio widzielismy znajduje
sie na logo polsatu.Dzień trwa mnie wiecej
tyle ile stusunek zapryszczałego czternastolatka.

Pogoda zmusza nas do ubierania na siebie rzeczy
urągające naszej godności,no bo jakie uczucie po za
litością wzbudza facet w kalesonach...może jeszcze smiech
Jedno jest pewne każdy mężczyzna wygląda w 
kalesonach dośc niepokojąco,ja w każdym 
razie nie oglądam sie w lustrze w tym stanie żeby nie
stracić do siebie resztek szacunku.
Swoją drogą drogie panie,jesli zimową porą 
jakiś napalony samczyk nawija wam swoją 
frywolną gadkę udając macho...wyobrażcie sobie
że pod tymi wypranymi spodenkami od mamusi
kryją sie piekne,szare,dziadoskie kalesony z rozporkiem
i jak rozkosznie namiętnie delikwent musi w nich wyglądać.
Samo ubieranie sie w 18 koszul i 3 kurtki działa
dośc destrukcyjnie na psychike i zajmuje nam godziny
Spóżniamy sie nagminnie do roboty,jesteśmy tym wszystkim
tak zmęczeni że nic nam nie wychodzi,i nigdy
nie uda nam sie doprowadzić do końca spraw które
zaczynamy a ze zmęczenia w połowie je przerywamy...

Szwedzki stół

Może to przez ten cholerny brak słońca...w Szwecji
podobno o tej porze roku każdy szanujący sie szwed
wpatruje sie godzinami w jarzeniówki popijając
litrami wódki...a może to powolny etap dziwaczenia
nazywany kiedyś starokawalerstwem.
Tak czy siak mam wrażenie  że główka pracuje ostatnio
na pół gwizdka i coraz częściej doswiadczam
stanów obniżonej aktywności intelektualnej,żeby
nie powiedzieć tępoty.

Pół biedy kiedy mój umysł przejdzie w tryb awaryjny,
kiedy leże w domu..najwyżej skończy sie to kilkugodzinnym
patrzeniem na sciane.
Nie ma także tragedii gdy kryzys trafi mnie podczas beztroskich
zabaw ze znajomymi,oni wiedzą że czasami nie można
zadawać mi zbyt dużo pytań bo zaczne sie ślinić.

Objawy; widoczne objawy to totalny brak asertywności,duża
czołobitnośc i ogólna tępota..czyli to co cechowało
mnie wczoraj.

Jako że była niedziela postanowiłem pojechać do sklepu,
Co prawda czułem sie dośc niepewnie ale uznałem te to zwykły
kac i ze za chwile stanę sie błyskotliwym mistrzem
ciętej riposty.

Nic z tego,było coraz gorzej.
Podjechałem pod sklep o nazwie IKEA a moim celem
był zakup stolika o swojskobrzmiącej nazwie Jymsundupp
Pierwszą próbe zmierzenia sie z rzeczywistością 
podjąłem zaraz po wejsciu do budynku,gdzie
okazało sie sklep urósł o piętro i mozna wjechać
sobie schodami na góre lub pozostac na dole,i tu
sie pojawił problem,ponieważ to zadanie wymagało
ode mnie podjęcia jakiejkolwiek decyzji,a to mocno zaburzyło
mój stan umysłowy.
Oczywiście 99,9 procent ludzi wiedziało
gdzie iśc,natomiast ja kręciłem sie jak smród w nogawce
z kąta w kąt z błagalnym spojrzeniem wyglądałem jakbym zbierał
na bułke.
Po chwili zmusiłem jednak szare komórki do ostatniego wysiłku
i wjechałem na góre,co jak pózniej sie okazało było trafną decyzją.

Wszyscy brali żółte worki,ja oczywiście
też wziąłem,nie wiedziec po co bo i tak
stolik Jymsundupp do niego nie wejdzie za cholere.
Każdy kto był w tym sklepie wie że jest on
urządzony na sposób spacerowo-poznawczy.
Klienci wyposażeni w zółte worki
przemierzają w sklep w sposób stadny zgodnie z namalowanymi
strzałkami.
Otóz nie wszyscy.
Po paru minutach lazłem juz pod prąd i nie wiem 
jakim cudem dziwnym trafem po raz trzeci wpadałem do 
działu z kanapami Ektorp Jennolund oraz narzutami tylloassmuk
natomiast mojego stoliczka Jymsundupp nie widziałem.
pomyslałem ze zjechanie na niższe piętro poprawi nieco moją sytuacje
,znalazłem winde jednak zamiast na dół zjechałem gdzieś w piwnice
jakieś,tam natknąłem sie na ochroniarza,który powiedział
żebym mojego stoliczka szukał gdzie indziej,ja
z miną przestraszonej sarenki wraz z zółtym workiem znowu
znalazłem sie przy kanapach Ektorp Jennolund.

Niestety,moja wizyta okazała sie bezowocna ponieważ
stoliki Jymsundupp zostały wyprzedane,jedyne co wyniosłem
ze sklepu to wiedze na poziomie akademickim
dotyczącą kanap Ektorp Jennolund i pledów tylloassmuk.

Po opuszczeniu sklepu moje instynkty przetrwania
kazały mi pojechac na obiad,jednak przez mój stan i brak nawet śladowej
asertywności nie zamówiłem tego co chciałem tylko
to co polecił kelner a co okazało sie wyglądać jak hemoroid.

Głodny i bez stoliczka Jymsundupp,jechałem do domu,
w czasie gdy wracałem następowała poprawa.
Udało mi sie nawet budowac jakieś pierwsze ,niesmiałe
ale konstruktywne przemyślenia i zdałem sobie
sprawe że najzwyczajniej w swiecie pora odpocząć.
Intelektualny poziom gąbki kąpielowej to nic innego jak objaw
przemęczenia i swoisty dzwonek na przerwe.

W przyszłym tygodniu ide do biura podrózy

Babeczka coś mi wybierze a ja sie oczywiście zgodze

Byle nie do Szwecji.

Niezdrowa partyzantka

Paliłem jak smok,półtora paczki na dobe
i jakoś nie jest mi z tego powodu wybitnie głupio,
mimo że palenie pozbawiło mnie kilku lat życia
to niekoniecznie jestem tym faktem zmartwiony..
...dzieki temu kilka lat krócej bede siedział jako
stróz w dwumetrowej cieciówce,pilnując samochodów i
dorabiając do mikroskopijnej emerytury tracąc resztki godności.

Jednak państwo nasze a raczej przeambitni urzędnicy
wzieli sobie za punkt honoru torturowanie i publicznie
piętnowanie palaczy,a co wieksi bojownicy
stosowaliby chłoste....ale zaraz,zaraz!
W takim razie bądzmy konsekwentni,skoro 
w sklepie można kupić tysiąc rodzajów papierosów
..klasyczne,o smaku bananów oraz grające melodyjki
przy odpalaniu i jesli można te wszystkie fajki kupić
bez wywijania maczetą w rajstopie naciągnietej 
na głowe,to dlaczego po zapaleniu papierosa trzeba uprawiać
partyzantke zeby nie dostać milionowego madatu od niespełnionego
rambo-strażnika miejskiego,budząc jedocześnie
obrzydzenie stojących obok bojowników o zdrowy tryb życia.

Ktoś powie ok ok,,dobra,ale paląc na przystanku trujemy
niepalących a jadąc autobusem zasmradzamy swoją
osobą cały pojazd.hmm..uważam jednak że przy smrodzie
niepalącego smierdziela którego pachy są jak broń biologiczna
w letni piekny dzien,zapach tytoniu jest niczym poranna,
morska bryza a jemu powinno sie wystawić milionowy mandat
Przystanek?..wiekszą szkodą dla zdrowia szególnie tego
psychicznego jest czekanie na autobus w towarzystwie gimnazjalisty
katującego wszystkich wokół hip hopem puszczanym z komórki,
to jego powinno sie wychłostać.

Wymyslający te wszystkie zakazy nie zdają sobie sprawy
że nie mozna traktowac uzależnionych od tytoniu jak na 
przykład pasjonatów wędkowania czy motyli.
wedkarz wytrzyma spokojnie bez rybek tydzien lub dwa,
facetowi od motyli też sie nic wielkiego nie stanie
jesli nie popatrzy przez pare dni na swoje entomologiczne
okazy,a palacz jesli nie może zapalić przez pare godzin to
zaczyna być agresywny,łzawią mu oczy i przypomina arabskiego terroryste.
Nałogowy palacz nie pali sobie bo lubi...on po prostu musi i juz!.

Założe sie o moją lewą noge ze osoby wszczynające awantury
w samolotach ,w których jak wiadomo nie można zapalić
to w 90-ciu procentach palacze,9 procent to terroryści a
1 procent to pan Jan Rokita z małzonką.

Państwo stało sie zdecydowanie nadopiekuńcze i samo pokazuje
nam co jest fajne a co jest be,traktując nas jak 
niedorozwinietą bande gimnazjalistów słuchających hip-hopu,
a ja zaryzykuje teze ze są na tym swiecie osoby
których nie kręci poranny maraton,zdrowa żywnośc i czerpanie
energii z drzew przy dzwiekach muzyki z Tybetu.

Cieszmy sie wiec ze możemy jeszcze kupić obrzydliwie
niezdrową colę a grupa zdrowotnych terrorystów nie napadnie na nas i nie wybatoży
gdy jemy tłustego hamburgera.

Szczęsciarz

Urodził sie we Francji,w 1972 roku
Na imie miał Piere,urodził sie w zamożnej
i bardzo wpływowej rodzinie francuskiej inteligencji.

Piere od zawsze wiódł dość szczesliwe życie,miał
tyle szczęscia ze zawsze dostawał to co najlepsze..
...kiedy jego francuscy rówiesnicy
próbowali zorganizowac sobie zabawki ze sznurka i butelki,
Piere bawił sie klockami Lego.
Szczeście go nie opuszczało i pózniej.
Jako młodzieniec o dośc kontrowersyjnej urodzie
posiadając jednak duże srodki finansowe otaczał sie
zawsze pieknymi kobietami podczas gdy jego koledzy
doskonalili techniki onanizmu.

W szkole też było nie najgorzej,choć młody Piere był
raczej słabym uczniem żeby nie powiedzieć beznadziejnym,
jednak dzięki cwianiactwu przebrnął przez szkołe srednią.
Generalnie Piere był tak marny ze 
w normalnych okolicznościach nie miałby szans dostać
sie na jakąkolwiek wyższą uczelnie,jednak dzieki wpływowej
rodzinie zaczął studiować na paryskiej Sorbonie,na
wydziale inżynierskim.
Wybór tego akurat kierunku nie był podyktowany
zainteresowaniami Piera,bo takowych nie licząc 
pornografii po prostu nie miał.
Kierunek studiów wybrał mu oczywiście ojciec.

Piere slizgał sie na studiach z roku na rok,
miał chłopak szczeście,jego wuj znał kilku profesorów
którzy przymykali oczy na jego katastrofalne
braki wiedzy.
Piere ukończył studia z wielkim trudem,niedługo pózniej
okazało sie zę jego kuzyn jest ważną personą
w koncernie samochodowym RENAULT.
Kuzyn zasugerował sie inzynierskim dyplomem Piera i
zaproponował mu stanowisko dyrektora działu,który
miał opracować nowy model samochodu.
Piere nie miał zielonego pojęcia jak sie do tego zabrać,
jednak po chwili pomyślał..."A co mi tam!!!
..zbuduje ten samochód!!...w końcu mam tyle szcześcia!! "


...Ja natomiast kupując w zeszłym roku moją Renówke szczescia nie miałem.

Sniadanie u fryzjera

Z racji nagromadzenia u mnie dużej
ilości genów odpowiedzialnych za lenistwo
stałem sie ostatnio wielkim fanem
wszelkiego rodzaju knajp,knajpeczek,
restauracji czy barów...czyli generalnie
wszystkich miejsc gdzie zamówione jedzenie
podtykają człowiekowi po nos.
Moja wiedza na ten temat jest juz na tyle pokażna
że mógłbym z powodzeniem napisać przewodnik
po miejskich paśnikach....tu warto,tu pysznie,
a tu nie bo puszczałem ciche bąki przez cały dzień.

Zaobserwowałem tez pewne zjawisko,knajpy
w centrum miasta tracą swą podstawową funkcje
nakarmiena głodnej gęby...bardziej zaczyna liczyć 
sie otoczka w którą to wszystko jest opakowane.
Tak sie składa ze wczoraj postanowiłem przetestować
jeden z nowych lokali w centrum miasta.

Pierwsze wrażenie dośc mylące,przez sekunde
pomyslałem że pomyliłem miejsca i zamiast do knajpy
wlazłem do jakiegoś banku i zamiast michy pod nos
dostane jakiś kredyt,ubezpieczenie czy polise na życie.
To złudne wrażenie powstało dzięki klienteli lokalu,
kilku sklonowanych panów w krawatach,z wypieszczonymi grzywkami.
trzech czytało jakies specjalistyczne Forbesy,dwóch
rozmawiało przez telefon jezykiem tak fachowym
ze dostałbym pewnie raka mózgu próbując to pojąć,
a jeden patrzył sie na laptopa.

Ja natomiast z moja wyborczą pod pachą,bez krawata,
grzywki i laptopa wyglądałem jakbym przyszedł
coś wyżebrać,ewentualnie wyczyścic panom buciki.
Po chwili moja mikroskopijna asertywośc doszła
do głosu i poszedłem w kierunku panienki w wieku 
gimnazjalnym stojącej za supernowoczesną kasą przypominającą
wszystko tylko nie kase,spojrzałem na supernowoczesną 
tablice z menu i przekrzykując supernowoczesną
piosenkę o jakiś kanikułach puszczaną przez
supernowoczesnego dj-ja z eski poprosiłem
o "zestaw sniadaniowy".

Spodziewałem sie supernowoczesnego supersniadania
które bedzie sie wcierać zamiast staromodnie połykać.
Niestety,zamiast ultranowoczesnego posiłku z którym
mógłbym najpierw pogadać o sensie życia zanim je zjem 
dostałem kawke w kartonowym kubku i ordynarne,staromodne,
dwie ugotowane parówy.
Choc zapewne znajdzie sie na tym swiecie paru koneserów
gotowanych parówek jednak ja sie jakoś do nich nie przekonałem,
po za tym wyglądały jak dwa ugotowane gluty.
Generalnie całe to sniadanie miało wygląd dośc niepokojacy,
owszem mogłem wczesniej zapytac,co za tajemnica
kryje sie pod nazwą "zestaw sniadaniowy",ale
najwyrażniej tysiąc dwustu decybelowe kanikuły
otępiły mnie wystarczająco silnie.
Wypiłem kawke,zjadłem jedną glutoparówke wraz z moimi
nowymi przyjaciółmi w krawatach i otępiony rosyjskim
disco pojechałem do pracy.

Cholera jak tak dalej pójdzie to serwowanie jedzenia
w bankoknajpach bedzie sprawą marginalną...bedzie za to 
można tam założyć lokate,posurfować w sieci i zrobic pedicure.
Może wtedy sniadania bedzie serwował pobliski zakład fryzjerski
no oczywiście w ostateczności pozostaje jeszcze 
pobrudzenie troche kuchni i próba zorganizowania sobie posiłku
na własny sposób.

Tak czy inaczej za chwilke przyjedzie ktoś z zamówionym kebabem
i frytkami dlatego muszę sie jeszcze wykąpać,ogolić i
odprasować garnitur.

Asertywny jak cholera

Nie!!! Nie zbieram punktów
na jakiejś waszej złotej karcie
dla wybranych klientów gdzie pózniej
mogę wybrać z katalogu gumową kaczkę
do kąpieli wyprodukowaną rączkami malutkich
tajwańskich dziewczynek,pracujących 
za miskę ryżu a po godzinach zmuszanych
do prostytucji.

Nie!!! nie chcę brać udziału w konkursie
w którym mozna wygrać wspaniały samochód a szansa 
wygranej jest porównywalna z szansą angażu
w Chipenndalesach Edgara Gosiewskiego.

Nie podam tez wam swojego mejla dlatego 
ze nie życze sobie od jutra przez najblizsze 50 lat 
dostawać codziennie 200 ofert powiekszenia
penisa i dwóch ton viagry abym mógł uprawiać
seksturystyke na Tajwanie.

Dziekuje też za ciastko z własnej piekarni
oraz zapewne pyszną kawe po której jednak
mam zgage i chce mi sie pierdzieć


...Gdybym nie był klasycznym tchórzem to tak własnie
powiedziałbym panience na stacji gdzie zatankowałem 
dziś za całe 20 zł

Der Organizatorrr

Kto z nas nie chce uciec z miasta,z domu
od codziennych nudnych obowiązków,od
nudnych zajęć terapełtycznych w przychodni
uzależnień.
Każdemu czasami potrzebna jest krótka odmiana..
...wyskok za miasto z przyjaciółmi,jednak
aby tak sie udało potrzebny jest ktoś
kto podejmie sie zadania zmobilizowania
stada do spakowania dodatkowych majtek,zupki chińskiej z Radomia,
dwóch skibek z serkiem topionym półtustym o smaku papryki
i ruszenia na spotkanie z przygodą!
No i tu pada niezwykle germańsko brzmiące słowo
..Organizator.

Gdy mój ukryty masochizm przejmie nade mną kontrole
wcielam sie w postać....a zadanie bywa heroiczne
,czasem myśle ze przydałby mi sie jakiś obcisły strój,
...obcisłe rajty,duża gumowa sztuczna klata z wielką literą "O"
i homoseksualnie powiewająca peleryna a wszystko w kolorze
wisniowym...ok może niekoniecznie...
Jednak co by nie gadać próby organizacji nawet najkrótszego
wypadu gdziekolwiek wraz z moimi wspaniałymi
aczkolwiek nie skłonnymi do samoorganizacji znajomymi
 jest niczym zdobycie korony swiata w kurtce
z marmurku bez podpinki i w za dużych relaxach.
Nie bez wpływu na taki stan rzeczy jest srednia wiekowa 
siegająca 400 lat i postępująca wsród wielu demencja starcza.

czasem jednak zdarzy sie cud i uda sie zebrać
całe towarzystwo i w ostatnich miesiącach
udało nam sie zrealizować pare wyjazdów..
Ktos załatwił sobie w końcu wolne,ktoś
znalazł opieke dla psa a ktoś inny odstawił
do szafy lateksowy kostium z rozporkiem
na ustach i tyłku.

Był wyskok majowy w którym temperatura 
w domkach letniskowych dochodziła w nocy do 
minus dwudziestu stopni a przez moje chrapanie
nie spało ponoć pół Polski...choć to
akurat uważam za obrzydliwe oszczerstwo
...z tego co słyszałem moje delikatne,cichutkie pochrapywanie 
działa kojąco ..są tacy co twierdzą że wrecz leczniczo.

Innym razem udało nam sie wyrwac do 
Lesniczówki na sylwestra...i tu akurat
odbyło sie bez wiekszych zgrzytów...no
może po za tym że czyjeś chrapanie przepłoszyło
całą okoliczną zwierzyne a lesnicy do 
teraz znajdują trzesące sie ze strachu sarenki.

mijały miesiace a niektórzy uczestnicy
wyjazdów przejawiali oznaki buntu,jak pewnien
kolega który na wspólny wesoły wyjazd na jezioro
dumnie wytargał z samochodu telewizor...
...były tez bardziej wyrafinowane formy
oporu.Jedna z koleżanek na trzydniowy,jesienny
wyjazd do Pragi czeskiej zabrała tylko leciutkie
sandałki uszyte za pomocą śliny przez małych chińczyków karmionych
łyżką ryżu na dobe,...wybór troszke nie trafiony
zważając na zwiedzająco-poznawczy charakter wycieczki.
Muszę przyznać ze ta forma ascetycznego protestu bardzo
mi zaimponowała.

A dzisiaj?? dzis mamy kilka fotek z paru wspólnie
odwiedzonych miejsc..z ja coraz rzadziej chowam lateksowy
kostium do szafy.

P.S...jeśli do kogos jeszcze nie dzwoniłem
to przypominam o sobotniej imprezie u Beaty.

Dziwadło

Rozumiem ze swiat jest tak poukładany
żeby łączyc sie w pary.
Zaczyna sie sie w czasie pierwszych szalonych
przedszkolnych balików,kiedy to ubrani w najlepsze
rajtuzki znajdujemy sobie parę...a podniecone
panie przedszkolanki pstrykają nam kompromitujące fotki
,które z kolei my po wielu latach umieszczamy na
naszej-klasie.
Rozumiem też ze po rajtuzowych pląsach w kółko
graniaste przychodzi kolej na alkoholowe
libacje gdzie takze znajdujemy sobie partnerke
czy partnera w celu omówienia kolekcji znaczków.

Lata lecą...kolejnym etapem jest założenie rodziny,
gdzie facet sadzi drzewo,płodzi syna i aby
wybudować dom sprzedaje nerke.
Z pary tworzy sie rodzina,ciepłe kapcie i wesołe ogladanie
familiady przy pomidorówce.
Otóż nie zawsze....w moim przypadku po etapie 
filatelistycznym nie nastąpił etap familijny,w swojej
szczęsliwosci nie posadziłem drzewka,nie mam syna
a i nerki mam w komplecie.

Uszczęsliwiony tym faktem jakiś czas temu,był to
koniec pażdziernika aby z powodu ponurej aury
nie popełnić samobójstwa powziąłem decyzje o wyjezdzie
kilkudniowym do kraju o zdecydowanie przyjemniejszych
okolicznościach przyrody...z racji pory roku
w gre wchodziły kraje,w których kobiety wyglądają
jak chodzące wałki poscieli.

No i tu sie zaczeły schody.
W pierwszym biurze panienka nie była w stanie
pojąć że jade sam...wyraz twarzy przedstawiał
zaciekawienie,szok a oczęta nerwowo biegały
po pokoju szukając ukrytej kamery.
Podobnie było w następnym biurze,tam jednak
panienka bezceremonialnie zapytała mnie
wprost....sam???,Ale jak sam??...co sie stało??
...jak to co!!!...miałem oczywiście jechać
z żoną i dziecmi ale wkurzyłem sie wybitnie,
żone zjadłem a dzieci sprzedałem na
eksperymenty medyczne,pasuje głupia pindo???!!!

Byłem zdruzgotany i już w myslach szykowałem sie 
na kolejny odcinek familiady oraz fantastyczną anegdotke
prowadzącego.
Zdziwiło mnie z jaką podejrzliwością podchodzi
sie do osoby chcącej samotnie dostać raka skóry
na egipskiej plaży.
Moje rozgoryczenie przerwał nagle pewien baner
reklamujacy "wakacje w Turcji dla Singli",rzuciłem sie
szczupakiem do biura a tam miła dziewczyna o dziwo
nie patrzyła na mnie jak na trójgłowe dziwactwo,
klaszczące,podskakujące i spiewające szlagiery
Ich troje odbytem.
Co wiecej pojechałem do kraju gdzie kobiety nie widziały
swiata przez szpare w przescieradle,a temperatura
nie powodowała plam na mózgu.

Wyjazd był bardzo udany,grupa swietna.
Był nawet jeden rozwodnik,facet swietnie 
sobie radził jak na kogoś z jedną nerką.
Urządzalismy rózne imprezy....ktoś klaskał...
ktoś skakał...a ktoś inny spiewał kawałki Ich Troje..

Sex???...to nie Fair!!!

Ktoś ma coś do seksu??,ja nie,no chyba ze 
z barczystym kolesiem o imieniu Mariusz,choć to
zapewne i tak mniej traumatyczne doświadczenie aniżeli
dojenie kozy czy bycie dzwiękowcem na koncercie Kombi.

Jednak seks to cholernie nieuczciwa sprawa....nie mam
na mysli ciężarnej gimnazjalistki zapłodnionej w szkolnej
ubikacji,jednak to ze faceci maja po prostu gorzej!!...
...tak zdecydowanie gorzej.

Pierwsza sprawa to fakt ze aby wogóle doszło
do jakiegokolwiek zbliżenia facet musi sie
niezle napocić....zaczynając od układania
idiotycznej gadki i robieniu idiotycznych min
a kończąc na wciąganiu rozlazłego brzucha 
do granic możliwości....wiem coś o tym...
dzieki temu mam płuca jak nurek głębinowy!..
...a nie można prościej?!,w końcu obydwie strony
tego przedsięwziecia wiedzą ze i tak prędzej czy pózniej
te całe misterne manewry skończą sie łózkowym
ridbergerem z podwójnym wyskokiem...czy nie można
przesłać prostego,kulturalnego pytania np
.."czy mogę dziś zagościć w pani organiżmie?.",
czy też w "pana" jeśli obiektem naszych westchnien
jest barczysty Mariusz.

Sex to przede wszystkim łagodna przyjemność,nie 
licząc tego z panem Maruiszem...i tu sie rodzi pytanie!
..dlaczego kobiety mają tak dobrze podczas kiedy
mężczyzni mają taką mizerie...no bo jeśli porównać
kobiecy 20 minutowy orgazm do tego małego kilkusekundowego
czegoś co w tym czasie osiągają faceci?...Przy kobiecym
uniesieniu to męskie jest jak małe pierdnięcie.
To oczywiście nie wszystko...popatrzmy w jaki arsenał
potrzebnych do przyjemności akcesoriów natura wyposażyła
kobiety...a facet?!...facet ma tylko jeden...
..no dwa w przypadku pana Mariusza.

Party Animal...oohh yeea!!!!!

Ratunku!!! chce być na czasie!!
W końcu wypada być "trendy"...wieczorne wcinanie 
pikantnych orzeszków przed telewizorem może i jest
szaleńczym przeżyciem jednak mój obżarty orzeszkami
organizm domaga sie bardziej wyrafinowanych bodżców
wzrokowych aniżeli widok okruszków na brzuchu i kapci.

Postanowiłem iśc na impreze,a że jestem juz lekko 
nadgryziony zębem czasu zrobiłem sobie w głowie
krótki przegląd dostępnych możliwosci.
Salonowe pląsy przy Mieczysławie Fogu odpadają,
podobnie jak energiczne podrygi z rozpiętą koszulą
i rózą w zębach...słyszałem ze do tego typu tańca
przydaje sie sliczny wąs a"la latynoski El mariachi
..wąsa nie posiadam,gitary tym bardziej,latynos raczej 
ze mnie słaby,wiec gorące kubańskie rytmy też odpadają.

Postanowiłem wiec zadzwonić do kolegi...biegłego
w sprawach imprez,narkotyków i swobodnego seksu w toalecie.
Udało sie,kolega zgodził sie wprowadzić mnie w tajemniczy,
mroczny swiat którego namiastkę znałem jedynie z klasowych
potańcówek w podstawówce a raczej podpieraniu scian
i wesołym popierdywaniu po wypiciu osmiuset litrów orańżady "Bolek".

Kolega wiedział ze jestem swieżutki w temacie wiec aby mnie 
nie przestraszyć wybrał opcje light....coś dla początkujących
imprezowiczów...jak jazda po łuku na placu manewrowym,tym razem
obyło sie bez rozgrzewkowego gruppensex po zażuciu tony kokainy
w akompaniamencie grającym na full techno thunderdoom...hmmm..
..może i dobrze...nie przepadam za techno thunderdoom.

Staneło na wypiciu paru drinków u mnie, w towarzystwie
kolegi oraz jego imprezowych znajomych...eeech na samą
myśl byłem podniecony jak szczur na otwarcie kanału,
wysprzątałem mieszkanie tak ze pewnie superniania byłaby ze mnie
dumna,odstrzeliłem sie w najlepsze,wyjsciowe ciuchy,które
trzymam na okolicznośc randki czy niedzielnego lansu
w galerii handlowej.

Ubrany w tą reprezentacyjną kolekcje czekałem w wymuskanym
mieszkaniu na imprezowych gosci...przyszli pózno,jako
niedoświadczony w tej materii na początku czułem sie dośc słabo
jednak wódka sprawiła ze w miare upływu czasu czułem sie swobodniej
...ok moze nie byłem jak Tomasz Jacyków na występie chipenndalesów
ale było ok.

Pózniej akcja znacznie przyspieszyła,taryfa,kupa ludzi
przed klubem,wszyscu ubrani w takie ciuchy za ja w swoich
wyglądałem jakbym je zgarnął z darów od Ochojskiej.
oczywiscie do klubu wszedłem dzieki kumplowi mimo tego ze 
wyglądałem i miałem mine pakistańskiego uchodżcy.
Niestety pózniejsze wydarzenia pamiętam juz nieco
słabiej,wóda robiła swoje..pamietam jednak ze miałem
niesamowita okazje rozmawiac z dziewczyną o urodzie
Heidi Klum...rozmowa jednak nie trwała zbyt długo bo jako
rasowy tchórz uciekłem z miną pakistanskiego uchodzcy-idioty.

Ostatnie co pamietam to słowa kumpla..."Ty Idioto...
...dopiero pierwsza a ty juz pijany jak swinia??!!.."

No było krótko...ale i tak czuje sie teraz jak
rasowe imprezowe zwierze.
no i czekam na gruppensex w przyszła sobote!

Nie mam hobby-zastrzelcie mnie z łaski swojej

Nie mam hobby-zastrzelcie mnie.

Czy opychanie sie piekielnie ostrymi orzeszkami
można uznać za hobby?....szczerze mówiąc wątpie.
Czy wymyslny taniec brzucha z jednoczesnym nuceniem idiotycznej 
pioseneczki podczas spoglądania w lustro przy codziennym 
myciu zębów to hobby?...Nie,to raczej choroba psychiczna.

No wiec nie posiadam hobby.
Rzeczy którymi sie zajmuje stoją bardzo nisko na hobbiarskim rynku,
a zaczynałem tak obiecująco,z racji alkoholizmu mojego ojca były puszki,kapsle i inne dobra przemysłu
spirytusowego,potem równie ambitne gadżety.

Jednak pózniej coś musiało sie wydarzyć,być może
niedouczona pani przedszkolanka wgrała mi jakis program 
podczas podawania kaszki z sokiem...a moze to po prostu 
zgubny wpływ lugoli....
Tak czy inaczej kiedy co niektórzy pieczołowicie powiekszają swoją kolekcje
dziecęcej pornografii ja nie zbieram niczego.

Czasem patrze z niekłamaną zawiścią na te wszystkie naklejki na tyłach 
samochodów....tutaj nurek,tu motocykl,co bardziej zdesperowani naklejają zdjecie psa
z wyrażnym podprogowym przekazem "tak,jestem bezpłodny"...a co ja mam nakleić??!!
Orzeszka!!??

Dobrego kumpla interesuje fotografia i choć zazdrośc mnie zżera od środka
to musze stwierdzić ze jest w tym dobry...zresztą to facet wielu talentów
że czuje sie przy nim jak Polska przy Czechach....niby podobni,smiesznie gadają
ale co by nie gadać we wszystkim cholera od nas lepsi!

Znajomy z pracy chodzi na strzelnice,twierdzi ze to wspaniałe hobby
namawia mnie zresztą zebym spróbował.
biorąc jednak pod uwage moje umiejętności prawdopodobnie zmęczyłbym 
tak instruktora ze poprostu chłop by mnie najzwyczajniej zastrzelił
...cóz...pozostają pikantne orzeszki.... 



Drżyjcie!!! jestem Ideałem!!!

Tak,jestem ideałem,ba! perfekcjonistą w tym 
co robie,myśle i z góry zaznaczam ze takze w tym
co będe robił i o czym myślał w przyszłosci...po za tym
z zaangazowaniem godnym lepszej sprawy bede rozdzierał
szaty nad każdą próbą negacji moich poczynań
nazywając to bezczelnym krytykanctwem,a w odosobnionych
przypadkach bede mordował osoby mnie kryrykujące 
wraz z rodziną do piątego pokolenia włącznie.

Tak,jestem idealny...podobnie jak rzesza ludzi wokół mnie,
jestem tak genialny ze zapewne wkrótce wynajde samochód jeżdżący na śline
czy inny epokowy wynalazek.

jako Ideał oczywistym jest ze obracam sie wsród samych ideałów,
na przykład koleżanka z pracy zajmująca prestiżowy etat na 
stanowisku ochrony stwierdziła oburzona niczym ksiądz gołym cyckiem
że nie życzy sobie wysłuchiwania słów na "k"..Ch"..i "S"
bo to uwłacza jej godności,...zapomniała jednak o fakcie
ze mało subtelne kurwy leciały z powodu jej nieróbstwa.

Podobnie pani w Tesco,co chciała pozbawić mnie rocznej
pensji nabijając skarpetki męskie Tesco bawełniane z fikuśnym białym wzorkiem
w liczbie miliona sztuk dzięki czemu końcowy rachunek
przypominał budżet jakiegoś afrykańskiego państwa.
Szanowna pani obruszona bezczelnym zwróceniem jej uwagi
z miną primadonny odburkneła pod nosem ze "jest tylko człowiekiem"
i ze co ona ma teraz zrobić!!!!...no i że mam sie zabierać razem z tymi
moimi skarpetkami z promocji i biec do punktu obsługi klienta.
Jasne....pani jest tylko człowiekiem...zresztą nie spodziewałem 
sie w ramach rekompensaty bukietu kwiatów i talonu na wczasu w Bułgarii

lecz zwykłego "przepraszam"..........no ale idealni ludzie nie przepraszają.

Ostatnim ideałem którego spotkałem jest moja najlepsza przyjaciólka
której ego zostało najwyrażniej mocno nadszarpnięte krytyką
sposobu prowadzenia przez nią auta.
Obużenie było dośc znaczne jak na nie skorą do konfrontacji
osóbkę o poglądach pacyfistycznych.

A moze wina leży po mojej stronie....moze nie powinienem
mówić wprost co mnie boli,tylko przekazywać to w jakiejs
delikatniejszej formie....może wierszem...."O rety...O rety..
...jakie drogie te skarpety"....
...hmmm może tu leży mój błąd....cholera,może jednak nie jestem ideałem..