Urodziny ver. 3.0

Z rozdziawioną gębą patrze na kalendarz
i nie moge uwierzyć w to co wszystkie
znaki na niebie i ziemi pokazują a co
moja łysiejąca głowa zdaje sie potwierdzać.
Nadchodzi Trzydziestka...i nie mam na mysli
zgrabnej babeczki,za tydzien z hakiem stukną
mi 30-ste urodziny.

Wiem że każdy,nawet osoba z zezem rozbieżnym 
i kataraktą stwierdzi patrząc na moją twarz o dośc
radiowej urodzie że trzydziecha należy
mi sie jak psu zupa.
Jednak ja jakoś nie skacze z radości,swoją
drogą nie skakałbym nawet gdybym był radosny..
...coś mnie ostatnio w krzyżach łupie.

Tak czy inaczej będą to pierwsze urodziny,
które z radoscią zignoruje udając że nic sie nie dzieje
a jeśli ktos bedzie na tyle bezczelny żeby
złożyć mi życzenia to z miną primadonny 
obraże sie a pózniej go opluje.

Rodzi sie pytanie,dlaczego tak sie podniecam,w końcu
minął zaledwie rok od 29-tych urodzin które
swiętowałem tradycyjnie hucznie po staropolsku
budząc sie nad ranem z potwornym kacem w parku miejskim
ubrany w damskie ciuszki.
Co takiego odróżnia te urodziny od tych poprzednich
do tego stopnia że zamiast intensywnego szukania
punktu G oraz H,I,j a także 'Y" u bliżej nieznanej
kobietki na akloholwej imprezie będe oglądał
przegląd niezależnego kina mozambijskiego na TVP kultura.

Otóż wszystko to przez niepokojącą cyfre 3.trójka
pojawiająca sie nagle dla dwudziestoparolatka
jest jak walnięcie pioruna,jak reklama PIs-u
czy w końcu jak zamiana 5 letniego BMW na nową Dacie Logan.
jednym słowem katastrofa.
Oczywiście zdaję sobie sprawe że pojawienie sie
w dziesiecioletniej perspektywie "czwórki"
bedzie jeszcze bardziej traumatyczne,jednak będe
sie tym przejmował gdy nadejdzie pora.

Z Okazji zbliżającej sie trzydziestki moi wspaniali
rodzice zwiększyli intensywnośc swoich domagań
w temacie wnuka,ja natomiast też jakoś wybitnie sie przed tym nie 
bronie natomiast swoje zdolności prokreacyjne
traktuje raczej hobbistycznie nie szukając
małżonki gotującej dla mnie krupnik.

Zaryzykuje stwierdzenie że chyba wiem co jest 
odpowiedzialne za ataki
ciężarnych koleżanek i lamentujących niedoszłych dziadków.po
prostu przestajemy być dwudziestoparolatkami.Bo tak
naprawde nie ma znaczenia czy mamy lat 21 i na studenckiej
imprezie wymiotujemy na kolegów czy w wieku 29-ciu
lat ozdobieni w krawat zapylamy do roboty.
Nikt sie nie czepia bo cały czas mamy te dwadzieścia pare
a i nam wydaje sie że mimo upływu lat imprezowe wymioty działy
sie wczoraj.

Po trzydziestce zaczyna sie inna bajka,ciepłe
kapcie,Kiepscy na polsacie i gorący krupnik..
...jest tylko jeden problem,nie przepadam za krupnikiem
a i Kiepscy mnie nie kręcą...jedynie w temacie hobbistycznej
prokreacji jestem za.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz